Mineralna i inne wody

 

18.09.2009 r.

JACEK ŚWIDER

Mineralne i inne wody...

Z roku na rok wypijamy coraz więcej butelkowanych wód. Większość z nich niewiele ma wspólnego z wodami mineralnymi.

Jest rok 1982. Tadeusz Wojtaszek wraca do Krakowa z Jałty - z Instytutu Fizycznych Metod Leczenia i Klimatologii. Przywozi kilka butelek borjomi - najbardziej znanej gruzińskiej wody mineralnej, cenionej do dzisiaj za smak i zrównoważony skład pierwiastków korzystnie wpływających na organizm człowieka. Gruzińską wodę porównuje z krakowianką z odwiertu przy Rondzie Matecznego i zgłasza się do profesora Juliana Aleksandrowicza. Razem oddają po butelce krakowskiej i gruzińskiej mineralnej do ekspertyzy. Wynik - krakowianka ma więcej magnezu i wapnia, w odpowiednich proporcjach. Nieżyjący już prof. Aleksandrowicz stwierdza: "krakowianka, mając takie biopierwiastki jak magnez, wapń i selen doskonale nadaje się do stosowania w profilaktyce, podobnie jak woda Borjomi, którą wysyła się w rejon Morza Bałtyckiego...

- To dawne czasy, gdy woda mineralna była wodą mineralną, a o plastikowych butelkach na naszym rynku jeszcze nikt nie słyszał. Piliśmy wodę pochodzącą z rejonów uzdrowiskowych, kipiącą od niewidocznych pierwiastków i łatwo zauważalnych bąbelków dwutlenku węgla - Tadeusz Wojtaszek - członek prezydium Polskiego Towarzystwa Magnezologicznego im. prof. Juliana Aleksandrowicza patrzy nieufnie na półki supermarketów wypełnione butelkami typu "PET" . - Może 10 proc. sprzedawanych dzisiaj wód butelkowanych zasługuje na miano mineralnych - mówi i wspomina nieżyjącego już profesora Aleksandrowicza, który wiele lat temu zwrócił uwagę władzom Finlandii, że przypadłości drwali z dalekiej Karelii związane są z ich nieprawidłową dietą,a w szczególności brakiem w pożywieniu składników mineralnych. Ci ostatni, za sprawą spożycia miękkiej polodowcowej wody cierpieli na wiele przypadłości związanych z niedoborem magnezu - pierwiastka podstawowego dla wielu procesów w ludzkim organizmie. Magnez i wapń dostępny jest w dobrych i sprawdzonych, tradycyjnych wodach mineralnych. Ich picie może być korzystne dla organizmu wszędzie tam, gdzie w wodzie wypijanej i używanej do przyrządzania posiłków brakuje ważnych dla zdrowia pierwiastków.

Wciąż rosnący rynek

Ponad 2 miliardy litrów - tyle butelkowanej wody wypili Polacy w 2008 roku. Przelaliśmy w ten sposób ok. 2,2 mld złotych - taka była roczna wartość wodnego biznesu wg. danych Krajowej Izby Gospodarczej "Przemysł Rozlewniczy". Rynkowi wód butelkowanych bacznie przygląda się firma analityczna Nielsen. Zdaniem ekspertów Nielsena, spożycie wody w opakowaniach wzrosło w Polsce o ponad 5 proc. w stosunku do poprzedniego (2007) roku, a w ujęciu wartościowym nawet o 10 proc. W 2009 roku trwa postępujący zalew: wodę gazowaną wciąż wypiera niegazowana, a rynek coraz odważniej zdobywają wody smakowe - nowy produkt kuszący konsumentów czystością źródlanych ujęć i smakiem naturalnych dodatków - najczęściej owocowych koncentratów. Nie jest to już naturalna woda, tylko napój- na szczęście zazwyczaj bez dodatkowych barwników.

Produkcja i sprzedaż wód butelkowanych to już od dawna istotna część spożywczego rynku, a do tego - eksperci nie mają wątpliwości - najdynamiczniej rozwijający się segment tego biznesu. Co piją Polacy? Najczęściej wybieramy wodę niegazowaną (ponad 63 proc. sprzedaży w ubiegłym roku) w najpopularniejszych butelkach 1,5 l. Najwięcej wody płynie do nas z półek supermarketów - ok. 1/3 sprzedaży.

Moda na picie wody pozwala zarobić wielu producentom, jednak największy "dzban zysku" wychylają dostawcy tzw. wód źródlanych. Kampanie reklamowe dość skutecznie obrzydziły nam to, co przez dziesięciolecia nazywaliśmy wodą mineralną. Dzisiaj wypada pić wodę "źródlaną" i powtarzać opinie o błogosławionym wpływie na zdrowie cieczy o niskiej zawartości minerałów. Można by zakpić z konsumenckich kryteriów narzucanych nam przez speców od reklamy: - jeżeli woda ma smak (minerały sprawiają, że jest smaczna) i bąbelki - lepiej ją odłożyć na półkę. Zgodnie z rynkowo - reklamowym kanonem woda powinna być mdła i bez bąbelków. Musimy pić jak najwięcej tej wody bez smaku. "Ona nas oczyszcza, likwiduje złogi i stresy" - systematycznie przekonuje prasa kobieca. Ostatnia wiadomość dla konsumenta (wyjęta żywcem z ulotek reklamowych) brzmi: w szczególnych sytuacjach (np. ciąża lub karmienie piersią) trzeba w siebie wlewać nawet 3 do 4 litrów dziennie. Takich zaleceń nie odważyliby się wydać lekarze swoim pacjentom, a i sami pacjenci długo nie wytrzymaliby wodnej kuracji.

Już zapomnieliśmy, że woda mineralna powinna mieć szczególny skład - Tadeusz Wojtaszek z PTM stara się przypomnieć to, co prawie 100 lat temu (w 1911 roku) ustalono podczas Międzynarodowego Kongresu Balneologicznego w Neuhaim. - Uczestnicy kongresu zgodzili się - intuicyjnie, ale zupełnie trafnie - że za wody mineralne można uznać te, które w jednym litrze mają co najmniej 1000 miligramów składników mineralnych. Wtedy picie takiej wody ma fizjologiczne znaczenie dla organizmu człowieka - tłumaczy. Gdy na stronie internetowej "Woda dla zdrowia" (tworzonej we współpracy z Polskim Towarzystwem Magnezjologicznym) umieścił opinie naukowców sugerujące pozytywny wpływ wód z dużą zawartością bio pierwiastków, natychmiast odezwała się wspomniana wcześniej Izba Gospodarcza "Przemysł Rozlewniczy". Sprzeciwiła się - zacytujmy: "dyskredytowaniu naturalnych wód źródlanych" i nazywaniu ich "zwykłymi wodami źródlanymi o niskiej mineralizacji". Wiadomo, że lepiej sprzedaje się to co niezwykłe, a dodatkowo - opatrzone stemplem rządowych organów dbających o nasze zdrowie, więc przedstawiciele wodnego biznesu zwrócili też uwagę, iż "wody źródlane dopuszczone do obrotu na terenie naszego kraju spełniają normy krajowe i unijne". – To są normy dla wód przeznaczonych do spożycia przez ludzi, ale nie są one wodami mineralnymi - wyjaśnia Tadeusz Wojtaszek. - Problem w tym, że konsumenci wodę sprzedawaną w butelkach nieodmiennie kojarzą z wodą mineralną, a to wielkie nieporozumienie - wyjaśnia.

Cisowianka popędza konkurencję

Czasy, gdy wodę w butelkach dostarczały przedsiębiorstwa uzdrowiskowe minęły bezpowrotnie. Tak jak w innych gałęziach gospodarki, tak i w wodnym biznesie rządzą wielkie, międzynarodowe koncerny. Polski rynek wód butelkowanych został zdominowany już kilka lat temu przez Danone (żywiec zdrój), Nestle (nałęczowianka) i CocaColę (kropla Beskidu). Mniejsze firmy starały się przebić, ale dopiero atak cisowianki spowodował zamieszanie. Nawiasem mówiąc cisowianka pochodzi z Nałęczowa i choć czerpana jest z innego niż nałęczowianka źródła, ma podobny skład jak ta ostatnia. Jeśli wierzyć przywołanym wcześniej ekspertom firmy analitycznej Nieslen, Polskie Zdroje (cisowianka) w pierwszym półroczu 2009 odnotowały 40-proc. wzrost sprzedaży i tym samym wdarły się, do ścisłej czołówki zbliżając się nawet do Danone, który był liderem zalewając rynek butelkami żywca - zdrój. Czy cisowianka pozostanie poza kontrolą miedzynarodowych koncernów - nie wiadomo. Na początku września br. pojawiły się pogłoski o możliwym przejęciu cisowianki przez branżowych potentatów. W biznesie nie od dzisiaj wiadomo, że nawet nie poparte faktami i dementowane pogłoski bywają rynkowym sygnałem - zaproszeniem do rokowań. To możliwe - zwłaszcza, że Polskie Zdroje dźwigają ogromny bagaż kosztów promocji cisowianki (sugestywne reklamy telewizyjne), a cena tej wody jest - delikatnie mówiąc - wyjątkowo zachęcająca. Dodatkowo, polski rynek wód butelkowanych jest rozwojowy, a więc atrakcyjny dla inwestorów. W Polsce produkuje się rocznie na jednego mieszkańca 60-70 litrów wody butelkowanej. Włochów pewnie nie dogonimy (prawie 200 litrów rocznie na mieszkańca) - tam w sprzedaży wody pomaga kliemat. Możemy jednak porównywać się z Niemcami, którzy wody piją o wiele więcej od nas i produkują jej ponad 150 litrów rocznie na mieszkańca.

Ile mineralnej w mineralnej ?

Tadeusz Wojtaszek z Polskiego Towarzystwa Magnezologicznego mówi wprost: - Na krajowym rynku znajdziemy około 300 rodzajow wód butelkowanych, z czego tylko 30 to wody zawierające składniki mineralne o znaczeniu fizjologicznym.

Zamieszanie na krajowym rynku wód rozpoczeło się w 1990 roku, gdy niefortunnie wprowadzono przepis mówiący, że wodą mineralną jest woda o zawartości minerałów od 200 mg/l. To wtedy zaczęły powstawać setki wytwórni - niekiedy "garażowych" - które zalały rynek wodą, o której można było poiedzieć wszystko, tylko nie to, że są mineralne. Na rynku sprzedawano ponad 600 różnych rodzajów wód. Przepis zmieniono w 1997 roku i od tego czasu zaczęła się moda na wody źródlane. Z czasem rynek został zdominowany przez międzynarodowe koncerny. Jeden z nich sprzedawał nawet wodę, która od początku do końca była efektem zabiegów przemysłowych, a nie dziełem natury. Mowa o wodzie bonaqua (nie ma jej w tej chwili na polskim rynku), która była wtórnie mineralizowana.

Dlatego tak ważny w wyborze odpowiedniej wody jest rozsądek - mówi Tadeusz Wojtaszek i radzi spożywać wodę kierując sie kluczem "regionalnym". Te regiony to bliska nam dolina Popradu (Muszyna, Krynica, Piwniczna), Kotlina Kłodzka (szczególnie Polanica Zdrój); dolina Nidy (Nałęczów, Busko) czy okolice Ciechocinka. - Każdy znajdzie dla siebie coś dobrego, byleby nie kupował na chybił trafił, bo na rynku jest więcej wód butelkowanych o niewielkiej wartości, więc łatwo się naciąć - przestrzega i poleca uważną analizę etykiet. - Nie zrobimy sobie krzywdy pijąc nawet duże ilości wody o zawartości minerałów od 500 do 1000 mg/l, czyli - wg obecnej normy – wody średniozmineralizowane - wyjaśnia Tadeusz Wojtaszek i podkreśla, że prawdziwa woda mineralna - taka, jaką pijano dziesiątki lat temu "jeżdżąc do wód" - miewa nawet powyżej 4 tys. mg/l różnych pierwiastków. Większość tych wód to jednak już wody lecznicze - odrębna kategoria. Przed ich systematycznym spożywaniem warto zasięgnąć porady lekarza. Jeżeli zaś na etykiecie znajdziemy wykaz pierwiastków, które łącznie nie stanowią nawet 500 mg na litr, trzeba mieć świadomość, że to zwykła woda (nazywana niskozmineralizowaną). Jej zaletą może być czystość biologiczna - jej wadą cena (nawet kilkaset razy wyższa od ceny wody z kranu).

Prawdziwej, naturalnej wody mineralnej nie wytwarza się w labolatorium, ani nie wydobywa się z dziesiątek przypadkowych, górskich odwiertów. Prawdziwa woda mineralna, taka jak choćby gruzińska borjomi - wypływa z głębokich, podziemnych pokładów w wybranych miejscach i ma specyficzny skład - pobudzający procesy fizjologiczne w organizmie. Borjomi dodatkowo stała się elementem politycznych przetargów (Kreml w 2006 roku nie tylko wstrzymał import gruzińskich win - restrykcje objęły także gruzińską wodę mineralną bardzo popularną wśród Rosjan). Polskie wody mineralne są tylko elementem wojny rynkowej, w której bronią masowego rażenia są spoty reklamowe. Aby wodę wydobywać i skutecznie sprzedawać, potrzeba niemałych pieniędzy. Być może niedługo powróci sława "Krakowianki" z okolic Matecznego - wiele mówi się o ewentualnym wznowieniu sprzedaży. Zarządcy ujęć znajdujących się przy Rondzie Matecznego planują budowę pijalni i rozlewni. Krakowianka (w latach 90. przegrała z konkurencją) być może powróci na nasze stoły.

 

Top