Chory system informatyczny z koronawirusem i jego skutki
Bałagan, który zgotowano nam pod piękną i obiecującą wielce nazwą: „System teleinformatyczny w celu zapobiegania, przeciwdziałania i zwalczania wirusa SARS-CoV-2 powodującego chorobę COVID-19”, niestety nie wypalił, a kierujący naszą nawą państwową w porę tego nie zauważyli.
Teraz obserwujemy przykre skutki, i nawet uzasadnione modyfikacje nie są w stanie wiele poprawić, jako że przyczyną klęski jest zła realizacja. Już na początku października, kiedy wystąpiły pierwsze sygnały że mechanizm szwankuje, postanowiłem dociec gdzie leży przyczyna. W efekcie stwierdziłem, że system posiada szereg wad oraz błędów, i z tego powodu po prostu nie działa jak należy. Stosowną informację przesłałem do ministerstw i uczestniczących w jego realizacji instytucji, które powinny zająć się tymi kwestiami. Potraktowałem to jako mój obywatelski wniosek, mający pomóc w usprawnieniu systemu.
Mamy już listopad i chyba nic się nie zmieniło w sprawie zasadniczej, czyli w zbieraniu i przekazywaniu numerów telefonów osób zakażonych, gdyż ludzie dalej narzekają, bo czekają na wiadomości z sanepidu. Jest to pierworodny i główny grzech systemu, gdyż podstawą jego sprawnego działania jest znajomość kontaktowego numeru telefonu, który ma zapewnić szybki i pewny dostęp do zakażonego pacjenta. Telefon jest potrzebny nie tylko do powiadomienia konkretnej osoby, że musi rozpocząć kwarantannę, ale także służyć ma do przeprowadzenia wywiadu epidemiologicznego, by chronić przed rozprzestrzenianiem się wirusa. Niestety ginie on gdzieś po drodze w wadliwym systemie, i nie trafia w wielu przypadkach do bazy osób zakażonych EWP, o czym napisałem w artykule na ten temat już w połowie października. Artykuł zamieszczony jest na portalu Pt Mag na stronie: www.wodadlazdrowia.pl
Teraz Rząd zmienia zasady dotyczące kwarantanny, a sanepid informuje, że to automat telefoniczny powiadomi nas o nałożonej kwarantannie. Sprytne to nawet, bo nie będzie można już narzekać na kogoś tam, tylko na automat.
Ale z automatem jednak sobie nie pogadasz. Korzystając z pierwszego z dwóch podanych numerów telefonów w informacji rządowej, w ramach „digitalizacji” dowiedziałem się z automatu, że kiedy będzie na mnie nałożona kwarantanna, to skontaktują się ze mną, po czym na koniec powiedziano mi „do widzenia”. O nic więcej nie mogłem zapytać. Pod drugim numerem, gdzie rzekomo udzielane są „informacje dla obywatela”, dowiedziałem się, że mogę zadać pytania na różne tematy po naciśnięciu klawisza z odpowiednim numerem od jedynki do zera. Wybierałem po kolei wszystkie podane liczby, ale efektem było zawsze zero połączenia i brak możności rozmowy. Za którymś kolejnym razem dowiedziałem się, że jestem w kolejce do rozmowy czterdziesty drugi, ale nawet automat nie wytrzymał, zdenerwował się i mnie rozłączył.
Czy doczekasz się się telefonu z sanepidu, co nie jest takie pewne, czy też nie, lecz skoro poddałeś się badaniu na obecność wirusa SARS-CoV-2, jesteś teraz zobowiązany z mocy prawa poddać się kwarantannie od dnia następującego po dniu skierowania do wykonania testu diagnostycznego.
Kwarantanna zaczyna się w dniu następującym po skierowaniu na test, przy czym zawiesza się ją na czas pobrania materiału do badań i powrotu do miejsca przebywania, bez konieczności uzyskania na to zgody sanepidu. Osoby mieszkające z osobą, u której potwierdzono koronawirusa, automatycznie mają przechodzić na kwarantannę. Niestety wiele osób tego nie przestrzega.
W nowych zasadach podano też, że zaświadczenia o skierowaniu na kwarantannę lub o jej zakończeniu nie będą już wydawane na piśmie w drodze decyzji, pracodawca będzie otrzymywał takie powiadomienie automatycznie, osoba zaś skierowana do izolacji będzie mogła je samodzielnie pobrać ze swojego konta internetowego na portalu: pacjent.gov.pl.
Pięknie to wygląda, jak zawsze, życie jednak to weryfikuje i pokazuje, że zamiary korygowania omawianego, fatalnie realizowanego przedsięwzięcia, coraz bardziej je komplikują i zaciemniają. Co o tym sądzą czytelnicy tych komunikatów, można przeczytać pod nimi na stronach internetowych. Znajdziemy tam wiele pytań i wątpliwości. Czy ktoś je czyta? Chyba nie, gdyż te same uwagi powtarzają się od dawna.
Całą tą sytuację można by skwitować słynną anegdotą z bohaterem z naszego hymnu narodowego cesarzem Bonapartym, który pewnego dnia, przejeżdżając przez małe francuskie miasteczko, zapytał, dlaczego nie oddano salwy armatniej na jego cześć. W odpowiedzi usłyszał od miejscowego notabla, że powodów jest ze dwadzieścia... „Po pierwsze nie mamy armat...". „Dziękuję, ten pierwszy wystarczy” - odpowiedział Napoleon. Zatem chyba już teraz powinniśmy wiedzieć: „jak zwyciężać mamy”, by nie wyszło że śpiewamy nasz hymn po próżnicy..
Tadeusz Wojtaszek
tadeusz.wojtaszek@ptmag.pl